W ostatnią niedzielę byłem z Agatką oraz paroma znajomymi na koncercie Kultu. To był mój pierwszy w żuciu koncert live (tudzież lajw). Nie miałem nigdy wcześniej potrzeby na obcowanie na żywo z artystami na dużej scenie ani nic w ten deseń. Może to dlatego iż artyści których lubię nie przyjeżdżają do kraju nad Wisłą. A może po prostu nie chodziłem na koncerty z powodu zwykłego lenistwa.
W sumie to nie ważne, koniec końców zostałem zachęcony przez Agatę i Jej koleżankę do wybrania się na koncert Kultu. Koncert odbyć się miał o 19:00 w niedzielę 2009-11-08. Dotarliśmy oczywiście odpowiednio wcześniej coby zająć miejsca, zakupić jakiś chmielowy napój oraz ogarnąć klimat. Ludzi okazało się że jest w bród i zapowiadało się dość ciasno. W końcu jednak nie było z tą ciasnotą tak źle.
Po zakupie piwa i odczekaniu około pół godziny zaczął się „main event”. Zespół zaczął grać, ludzie „wlali” się do Stodolnej sali. I tu muszę się zatrzymać na chwilkę aby opisać mieszane wrażenia jaki mi towarzyszyły od tego momentu.
Otóż, nagłośnienie sali a właściwie jego brak zostawił w moim mniemaniu dobrego koncertu dość pokaźną lukę. Ze swojej strony słyszałem tylko niskie dźwięki, tylko dudnienie i rezonans tegoż dudnienia. Wręcz nie mogłem się dosłyszeć głosu Kazika, jakiegokolwiek przekazu wokalnego; tylko rytm i niskie tony. Owszem – publika bawiła się świetnie i klimat dzięki temu był przedni. Troszkę obniżał go oczywiście niesamowity tłum (zbite śledzie w beczce mogące ledwo podrygiwać do rytmu), ale było to do zaakceptowania.
Parę razy wychodziłem/wietrzyłem się z głównej sali koncertowej bo nie mogłem już wytrzymać kakofonii, czy też huku jaki w niej panował. Nie wiem czy to normalne, czy też w Stodole akustyk się nie spisał. Niestety muszę przyznać ze smutkiem że niezbyt mi się ta impreza podobała. Oto krótki „gibany” klip nagrany pod koniec koncertu:
PS. Muszę oddać sprawiedliwość zespołowi gdyż Oni wydali się grać na pełen ogień 😉
PS2. Agatka też na niestety doznała nieprzyjemności, gdyż skręciła sobie nogę w kostce 🙁